Szlakiem na niemiecki most

włącz .

Betonowy most z 1936 rokuPo kilku wyprawach rowerowych na kolejną wybraliśmy się pieszo. I to bynajmniej nie z powodu przygód dętkowych, jakie nas spotkały na poprzedniej, rowerowej. Niedzielne popołudnie zarezerwowaliśmy na odświeżenie historii zawadczańskich mostów. Trasa wiodła przez Malepartus na Lyszczok, później wzdłuż drogi na Koszwice i ostatecznie przez Świerklę zrobiliśmy kółko dookoła Zawadzkiego. Dwa mosty są czynne do dziś, dwóch pozostałych już dawno nie ma, trochę zapomniane, na uboczu, skrywają swoje tajemnice ukazując zaledwie ich rąbek poszukiwaczom starych dziejów. Spacerując po ich resztkach można jakby żywcem przenieść się w ich czasy.

Most na drodze Zawadzkie - KolonowskiePierwszy most, jaki stał się udziałem naszej wyprawy, to najstarszy, jaki zachował się do dziś. Jest to most niedaleko Kociej Góry, na drodze do Kolonowskiego. Zbudowany został około 1836 roku, choć dokładnie daty jego powstania nie udało się ustalić. Wiadomo, że w roku 1835 hrabia Andrzej Renard uzyskał koncesję na budowę drogi bitej z Ozimka do Pyskowic, zwanej później „Szosą Renarada”. Droga ta wiodła z Kolonowskiego na Zawadzkie, gdzie właśnie powstawał zakład hutniczy (późniejsza Huta Andrzej), dalej na Świerkle, Żędowice, Kielczę i dalej do Pyskowic.Zapora Malepartus - 1936r. Na odcinku od Kolonowskiego do Zawadzkiego szosa ta biegła wzdłuż kanału hutniczego, który zasilał w wodę zakład w Kolonowskiem. Obok Kociej Góry przecina ona Małą Panew, gdzie zbudowano wspomniany most, który w praktycznie niezmienionej formie istnieje do dziś. Obok mostu, patrząc w górę rzeki, widać pozostałości po tamie spiętrzającej wodę, z której zasilany był kanał hutniczy.
Most betonowy z 1936 r. - widok w 1940 r.W latach 1853-56 wybudowana została droga z Zawadzkiego do Strzelec Op., która łączyła się z Szosą Renarda właśnie w Zawadzkiem. Dziś w tym miejscu znajduje się rondo. W tym samym czasie rozwijały się zakłady hutnicze w Lyszczoku, Pietraszowie, Koszwicach i Kośmidrach i to m.in. spowodowało potrzebę wybudowania kolejnego mostu umożliwiającego ich połączenie z Zawadzkiem. W 1850 roku wybudowano więc most na drodze z Lublińca. Jego dzieje są bardzo burzliwe. Był to most prawdopodobnie drewniany, nie zachowały się, jednak żadne zdjęcia z tamtego okresu. Istniał on do 1936 r. kiedy został rozebrany. Most betonowy  z 1936 r.Zamiast niego, jakieś 100 metrów w górę rzeki, wybudowano nowy most, betonowy. W tym celu zmieniono trochę przebieg drogi, która od Zawadzkiego, biegła prosto i za Klachoczem łagodnie skręcała w kierunku na Dobrodzień. Na Koszwice trzeba było od tej pory za mostem skręcić w prawo.

Na stronie internetowej Pluder jest informacja, że w 1939 roku, w sierpniu, most ten został uszkodzony przez powódź i naprędce wybudowany przez wojsko niemieckie tuż przed wybuchem wojny.Most betonowy z 1936 r.
Z tego betonowego mostu zachowało się kilka zdjęć, które nawet dzisiaj robią wrażenie. Wydaje się, że gdyby most ten przetrwał do dziś, byłby jednym z piękniejszych mostów w okolicy. Historia sprawiła, że most ten przetrwał tylko 9 lat. W 1945 r. został wysadzony przez Niemców w powietrze, którzy chcieli utrudnić wejście Rosjan do Zawadzkiego. Ostatecznie Rosjanie weszli do Zawadzkiego jadąc przez Lyszczok i most na Malepartusie, który jakimś cudem nie został wysadzony i dzięki temu ocalał do dziś.

Jedyne zdjęcie drewnianego mostu z 1850 r.Dalsze losy są słabo opisane. Tuż po wojnie odbudowano prowizorycznie stary most z 1850 r. Była to konstrukcja drewniana, niezbyt mocna i prowizoryczna. I to ta ostatnia cecha chyba sprawiła, że przetrwał on aż do lat 80-tych ubiegłego wieku. W latach 50-tych powstał plan rozbudowy huty i wybudowania walcowni. Wtedy też powstał pomysł, aby odbudować most z 1936 r. Ostatecznie jednak zdecydowano się na „remont” mostu drewnianego, który nie spełniał wymogów dla transportu ciężkiego i był ogólnie w kiepskim stanie, oraz na lekką zmianę przebiegu drogi, by zrobić miejsce na Czadnice (wydział huty produkujący na jej potrzeby gaz).Dąb między Kocią Górą a Lyszczokiem Remont ten sprowadzał się do wzmocnienia starej, drewnianej konstrukcji metalowymi belkami, na których na górze ułożono nową, drewnianą nawierzchnię. Spowodowało to, że nabrał on charakterystycznego wyglądu – po obu stronach wjeżdżało się nań po stromych najazdach, a sama przeprawa znajdowała się kilka metrów wyżej, niż to było konieczne. Na dodatek zmiana przebiegu drogi obok Czadnic spowodowała, że tuż przed wjazdem na most trzeba było pokonać dwa ostre zakręty, jeden w lewo, drugi w prawo.Droga na Koszwice - tutaj łączą się oba mosty Projekt nie był dobrze przemyślany, dużo trafniejsza była propozycja poprowadzenia drogi przez most betonowy z 1936 roku, górę wzięły jednak względy oszczędnościowe i w rezultacie musieliśmy się przez długie lata zmagać z ciągle prowizoryczną przeprawą przez Małą Panew. Sprawa rozwiązała się dopiero w latach 80-tych ubiegłego wieku, kiedy wybudowana została obwodnica z Zawadzkiego na Lyszczok wraz z całkiem nowym mostem obok Basenu Leśnego, i stara, drewniana prowizorka została definitywnie rozebrana.

Nad stawem na LyszczokuOba mosty znajdowały się w bliskiej odległości od siebie. Dziś po północnej stronie zachowały się resztki ich przybudówek i drogi dojazdowe (łączące się na zakręcie między Lyszczokiem a Koszwicami). To właśnie te mosty były kolejnym etapem naszej wędrówki. Najpierw zawitaliśmy na Lyszczoku przy tutejszym stawie, potem weszliśmy w las w stronę Koszwic i wyszli tuż przed zakrętem, skąd prowadziły pozostałości dwóch dróg na oba mosty. Idąc na pierwszy z nich, zajrzeliśmy jeszcze na tajemniczą budowlę ziemną znajdującą się przy drodze, której histori i przeznaczenia trudno dzisiaj dojść. Był to prawdopodobnie jakiś bunkier albo schron na działo przeciwlotnicze.Stary bunkier

Chcieliśmy to dokładniej pooglądać, ale panie odkryły, że wokół jest wszędzie mrówek, więc tylko rzuciliśmy okiem i skierowali się w stronę Świerkli. I tu na drodze niespodzianka. Jest czerwiec, a w czerwcu w lesie rosną… oczywiście, poziomki. Było ich tyle, że jedna truskawka z nawiązką przewyższyłaby ich ilość, ale… jedną truskawką nie zasmakowalibyśmy się wszyscy, a poziomek starczyło dla każdego.Resztki betonowego mostu

Na Świerkli znajduje się kolejny most, tym razem już nie niemiecki, ale polski. Wybudowany w 1993 r., początkowo jako samodzielna konstrukcja połączona ze stopniem wodnym, później obok niego dostawiono elektrownię wodną. Jego początki sięgają jednak roku 1836, a więc okresu, w którym powstawała huta. Wtedy wybudowano kanał hutniczy z Żędowic do Zawadzkiego, którym odprowadzano nadmiar wody z Żędowic do rozwijającej się huty w Zawadzkiem. Zapora Fichte w 1933 r.Wkrótce jednak okazało się, że wody tej jest za mało i w dzielnicy Świerkle postawiono dwa stopnie wodne, które pozwalały jej braki uzupełnić wodą z Małej Panwi. Na starych zdjęciach prezentują się iście majestatycznie. Tamy te przetrwały do lat 70-tych XX w., kiedy wielka fala zerwała nadgryziony zębem czasu pierwszy jaz. Drugi przetrwał do lat 90-tych, kiedy został rozebrany i kilkadziesiąt metrów przed nim wybudowano nowy most, istniejący do dziś. W jednym z planów most ten miał być elementem nigdy nie powstałej obwodnicy Zawadzkiego, która miała zaczynać się między Żędowicami, a Zawadzkiem i prowadzić przez las do drogi na Dobrodzień i Koszwice.Most na Świerkli - 1993 r.

Na Małej Panwi w sumie obejrzeliśmy cztery mosty, ale licząc jeszcze kilka mniejszych, nazbiera się ich aż dziesięć, po drodze były jeszcze: Koronczok (kanału już nie ma, ale mostek jest), starorzecze Małej Panwi zaraz za rondem, most na Liszczoku, dwa mostki na drodze z Lyszczoka na Koszwice i na koniec most na kanale hutniczym na ul. Paderewskiego. Osiągnięcie, jak na jeden pieszy rajd, całkiem fajne. A najważniejsze, że wróciliśmy z uśmiechami na twarzach i pytaniem, kiedy idziemy znowu?

Rajdowe poziomkiRajdowa ekipa cz. 1Rajdowa ekipa cz. 2

Reklama